wtorek, 28 grudnia 2010

So, today is the day...


w którym powolutku zaczynamy przygotowania do SYLWESTRA. Ustalamy menu, zastanawiamy się nad dekoracjami i przebraniem. Ja proponuję Wam malutkie, słodkie ciasteczka, które będą ozdobą każdego stołu. Dodatkową ich zaletą jest to, że nie wymagają specjalnie wielkich przygotowań, więc nie przemęczymy się po tych jakże pracowitych świętach :) Tak, wiem, zdjęcie niewyraźne, ale już niedługo. Obiecuję. Nowy aparat w drodze.


Florentynki
CIASTO: 60g masła, 30g cukru pudru, 1 żółtko, 90g mąki, szczypta soli
MASA: 50g masła, 100g cukru, 30g miodu, 125g śmietanki, 50g pistacji, 50g siekanych migdałów, 25g suszonej żurawiny, ew. siekana skórka pomarańczowa
Z podanych składników zagnieść kruche ciasto. Schłodzić w lodówce 30min. Piekarnik rozgrzać do 150 stopni. Ciasto cienko rozwałkować w prostokątnej blaszce wyłożonej papierem. Nakłuć widelcem. Piec 15min, wyjąć z piekarnika.
MASA: masło rozpuścić z cukrem i miodem. Wlać śmietankę (ja dałam 30%), rozpuścić. Dodać ulubione bakalie – nie bójcie się modyfikować składu, wybierzcie zgodnie z własnymi upodobaniami. Masę wyłóżcie na kruche, pieczcie ok. 15min w temp. 180 stopni. Przestudźcie lekko i krójcie jeszcze ciepłe, ponieważ później, kiedy karmel zastygnie, będzie to trudne.

Z SERII MĄDROŚCI WSZYSTKOŻERCY:
- Mamoooooooo! Dlaczego nasza choinka jest taka goła?! Zawieśmy te ładne bombki.
- Nie! Jak przyjadą dzieci, to będą biegały i wszystko się przewróci.
I tak mamy gołą choinkę w te święta. Nie dość, że ma 4 czubki, to jeszcze wygląda jakby połowa ozdób została wciągnięta przez tornado.

środa, 22 grudnia 2010

Sernik.


Nie skłamię mówiąc, że to najlepszy sernik, jaki dotąd jadłam. Nie skłamię mówiąc, że wszyscy są nim zachwyceni i proszą o przepis. I dlatego dzielę się nim z Wami. Spróbujcie zrobić go na święta, sukces jest gwarantowany. Jest bardzo słodki, najlepszy z lodówki. Zdjęcie stare, robione z koleżanką, dlatego za grosz w nim ducha świąt.

Chcę złożyć Wam serdeczne życzenia z okazji nadchodzących Świąt. Dużo miłości, rodzinnego ciepła i wszystkiego o czym marzycie :-) Niech ten czas będzie dla Was zasłużonym odpoczynkiem spędzonym z najbliższymi ;*

Sernik karmelowy – najlepszy

CIASTO: 30dag mąki, 10dag cukru, 15dag margaryny, 2 żółtka, 1 jajko, łyżeczka proszku do pieczenia
MASA: 1kg półtłustego twarogu, 2 szkl. mleka, ¾ szkl. cukru, puszka masy krówkowej, ½ szkl. oleju, 4 żółtka, 2 jajka, opakowanie budyniu śmietankowego
PIANA: 4 białka, szklanka cukru

Zagnieść ciasto z podanych składników. Prostokątną formę wyłożyć papierem do pieczenia i ciastem, formując przy tym wysokie boki.
Jajka, żółtka i cukier ubić na puszystą masę. Dodać masę krówkową i ubijać do połączenia (najlepiej robić to robotem lub mikserem). Dodać twaróg (ciągle mieszając), budyń, mleko i olej. Wlać do przygotowanej wcześniej formy. Piec ok. godzinę w temp. 190 stopni. Jeśli przypieka się za mocno – przykryć folią.
Ubić białka z cukrem na sztywną pianę i rozłożyć na gorącym cieście. Włożyć do piekarnika nagrzanego do 150 stopni i zapiekać do czasu, aż lekko zbrązowieje (15-20min). Sernik najlepszy jest po nocy spędzonej w lodówce. Smacznego :-)


piątek, 17 grudnia 2010

Biała kiełbasa.


Smaku tego sosu byłam ciekawa już dawno temu. Na przepis trafiłam kilka razy, teraz nadarzyła się okazja do wypróbowania. Danie szybkie i bezproblemowe. Kojarzy się z kolacją przy kominku w drewnianym, góralskim domu.

Biała kiełbasa na gorąco

4 białe kiełbaski, 2 duże cebule, pół szklanki ciemnego piwa, 3 ząbki czosnku, łyżeczka miodu, sól, pieprz, słodka papryka, kminek

Na patelni rozgrzewamy piwo z miodem. Dorzucamy przyprawy oraz posiekaną cebulę i czosnek. Dusimy ok. 7 min do miękkości. Do brytfanki wlewamy odrobinę piwa, wkładamy ponacinane kiełbaski, przykrywamy cebulą. Wstawiamy do nagrzanego piekarnika – 175 stopni na 30 minut. Podałam ze świeżym pieczywem.

niedziela, 12 grudnia 2010

Grancereale fave di cacao.



Ciastka, których próbowałam w wakacje, teraz znalezione w Polsce. Są mocno kakaowe, kruche. Idealne. W sam raz do zagryzienia zmęczenia i przypomnienia słonecznych dni. Cena: ok 7zł w Auchan. Opinia: zdecydowanie polecam.

środa, 8 grudnia 2010

Mity?


W zeszłotygodniowym numerze ‘Newsweeka’ (49/2010) znalazłam interesujący artykuł. Chciałabym podzielić się z Wami przemyśleniami, które to wykiełkowały w mojej głowie, po przeczytaniu go. Tekst dotyczy dziesięciu powszechnie znanych mitów o jedzeniu. Oto one:

1)      Czekolada uszczęśliwia – oczywiście nie zgadzam się z tym absolutnie, ponieważ w moim przypadku jest inaczej. Ilekroć sięgnę po czekoladę, mój humor ulega natychmiastowej poprawie. I to wcale nie na krótką chwilę, jak twierdzą naukowcy.
2)      Czerwone wino chroni przed chorobami układu krążenia – ponoć, aby stało się to prawdą, należy wypić 0,5 litra tego trunku dziennie. Nasza kieszeń by na tym niewątpliwie ucierpiała.
3)      Mleko działa usypiająco – gdyby tylko moja babcia dowiedziała się, kto tak stwierdził! Jej pomaga zawsze.
4)      Jogurty poprawiają odporność – to dlaczego tak nas uczyli w szkole?!
5)      Od marchewki pięknieje skóra – więc po co piliśmy tyle ‘Kubusiów’?
6)      Margaryna jest zdrowsza od masła – jestem skłonna się z tym zgodzić, ponieważ wolę masło od margaryny.
7)      Kurczaki są naszpikowane hormonami i antybiotykami – słucham? Oni chyba nie oglądali programów Jamiego.
8)      Im więcej słodyczy, tym bardziej zepsute zęby – miło to słyszeć. Niestety jest haczyk do tego podpunktu. Oni twierdzą, że ‘ważniejsze od tego, ile słodyczy zjemy, jest to, jak długo łakocie przebywają w ustach’. Czyli musimy łykać pyszne czekoladowe ciasteczka z turbomaszynowym przyspieszeniem. I jaka z tego przyjemność? 
9)      Surowe jarzyny są zdrowsze niż gotowane – nie robi mi to różnicy, ponieważ lubię i takie, i takie.
10)   Obfita kolacja tuczy bardziej niż obfite śniadanie – HA! Ten punkt podoba mi się najbardziej. Koniec z zamykaniem kuchni na klucz po 18 :-)

wtorek, 30 listopada 2010

Biało.



Co możemy robić w taką pogodę? Piec pierożki, w miłym towarzystwie, przy kieliszku wina. To skutecznie poprawi humor. W odpowiedni nastrój wprowadzi nas też muzyka słyszana w tle oraz trzaskający ogień w kominku. I… babskie ploteczki oczywiście!

Słodkie pierożki
3 szklanki mąki, kostka margaryny, 1 szklanka gęstej śmietany, marmolada, cukier puder

Z mąki, margaryny i śmietany zagniatamy ciasto. Wałkujemy na cienkie placki i kroimy na małe kwadraty. Na każdy kładziemy po łyżeczce marmoladowego nadzienia, zlepiamy. Pieczemy w nagrzanym do 175 stopni piekarniku przez ok. 10 minut. Wystudzone sypiemy cukrem pudrem. Miłych rozmów życzę :-)


poniedziałek, 29 listopada 2010

Brrrrrrr



Czy Wy też tak dotkliwie odczuwacie to zimno? Ja ledwo żyję. Godzina stania na przystanku przekracza moje siły. I to znacznie, bo okrawa niemal o histerię. Na rozgrzanie – gulasz.

Gulasz warzywny
bakłażan, cukinia, papryczka pepperoni, pomidory w puszce, papryka czerwona, oliwa, sól, pieprz, papryka słodka, zioła prowansalskie, czosnek

Na oliwie podsmażamy pokrojonego bakłażana, cukinię, czosnek i papryki. Jeśli nie lubimy zbyt ostrych smaków, możemy dodać pół pepperoni. Przyprawiamy. Zalewamy pomidorami i pyrgolimy do miękkości. Smacznego :-)


czwartek, 25 listopada 2010

Słodko


To zdecydowanie jeden z tych przepisów na zaraz. Ze względu na brak wyposażenia kuchni w mieszkaniu studenckim musiałam zrobić coś, co nie wymaga wymyślnych narzędzi. I coś, co zaraz dosłodzi. Ale tak w miarę zdrowo. Oto niskokaloryczne ciasteczka.

CIASTECZKA
4 jajka, 3 łyżki mąki, 2 łyżki kakao, 3 łyżki otrąb pszennych, 4 łyżki otrąb granulowanych (u mnie z żurawiną), aromat truskawkowy (dużo), ewentualnie suszone żurawiny, 10 łyżeczek słodzika

Jajka rozbełtujemy widelcem. Dodajemy resztę składników i mieszamy dokładnie. Kładziemy ciasteczka małą łyżeczką na blachę wyłożoną papierem do pieczenia. 175 stopni, ok. 10 minut. Życzę smacznego :)

czwartek, 18 listopada 2010

W biegu.


Specjalnie dla pracusiów na jutrzejszy dzień - szybka sałatka. Nic wymyślnego, tylko to, co miałam w kuchni. Miłego ostatniego dnia w pracy :)

SAŁATKA Z TUŃCZYKIEM
puszka tuńczyka w sosie własnym, 2 jajka, 2 korniszony, 3 łyżeczki koncentratu pomidorowego, pietruszka, tabasco, sól, pieprz

Kroimy, mieszamy, doprawiamy i pakujemy do jutrzejszego pojemniczka na II śniadanie.

* Zdjęcie Brownies, bułeczek i sałatki autorstwa mojego osobistego fotografa Moniki :-)

czwartek, 11 listopada 2010

Pizza?


W żadnym wypadku! To stwierdzenie mojej drogiej współlokatorki Kanapki. Ależ ona ma pomysły. A nawet jeśli wygląda pizzowo, to wcale tak nie smakuje. Musicie wierzyć mi na słowo lub spróbujcie sami. A drożdżowe z przepisu Liskowego.

Bułeczki
CIASTO: 500g mąki, 20g świeżych drożdży, 3 żółtka, 60g drobnego cukru, 60g miękkiego masła, ok. 200 ml letniego mleka, szczypta soli
FARSZ: opakowanie budyniu waniliowego lub śmietankowego na 0,5l mleka, 6łyżek cukru, małe opakowanie serka wiejskiego, 3 spore garści malin.
LUKIER: 3łyżki rumu, ok. ¾ szkl. cukru pudru

Na początek zajmijmy się ciastem. W 1/3 szkl. mleka rozpuśćcie drożdże i łyżkę cukru (ja dodaję też trochę c. waniliowego). Odstawić do wyrośnięcia na 30 min. Dodajcie resztę składników i wyróbcie (masło ma być rozpuszczone i wystudzone, żółtka w temp. pokojowej – należy je wcześniej wyjąć z lodówki). Do wyrośnięcia na 1h.
W międzyczasie bierzemy się za farsz. Gotujemy i studzimy budyń. Proponuję dodać mniej mleka – będzie bardziej zwarte. Gdy się schłodzi, wrzucamy serek i maliny, mieszamy.
I najtrudniejsze zadanie J Rozwałkujcie ciasto na prostokąt i wyłóżcie na nie farsz (nie za dużo, bo wypłynie). Należy zachować odstęp od każdej krawędzi - ok. 3 cm. I zwijamy w ślimaka, a następnie kroimy na plastry. Nie jest to łatwe, bo jeśli przyszaleliśmy z farszem, wszystko będzie się mazało. Proponuję pomóc sobie nożem w przekładaniu bułeczek na blachę wyłożoną papierem do pieczenia. Zostawiamy na ok. 15 min żeby podrosło. Piekłam w temp. 180 stopni przez 15 minut.
Przestudzone pizzunie grubo smarujemy ukręconym łyżeczką lukrem. 


Rozdział I – Smakosz wyrusza na łowy.
Dla nikogo nie jest tajemnicą, że polowanie to sport twardych mężczyzn. I nie, nie śmiejcie się, że kobiety nie radzą sobie w te klocki, bo czasem są nawet lepsze. Ja niestety ograniczam się do płaczu nad zabitym zającem, więc podobne imprezy omijam szerokim łukiem. Ale Smakosz toooo, co innego. Kiedy wdziewa Swe żołnierskie, zielone porty i pakuje broń, wygląda NAPRAWDĘ groźnie. Potrafi przesiedzieć na ambonie w dzikiej puszczy calutki dzień (a my, jako kochająca rodzina, strasznie lamentujemy z tegoż powodu).
Ostatnie łowy okazały się dla Niego nie lada gratką. Nie dość, że miał kompana, to jeszcze wyruszył z Nimi prawdziwy pies myśliwski. I czym to zaowocowało? Piękną, opierzoną kaczką. A kiedy wrócili do domu, to… no, dopiero się działo.
Smakosz: Chcesz kaczkę?
Kazik: Oszalałeś?!!!!!!!
S: No, o co Ci chodzi, ugotujecie sobie z dziewczynami rosół. Musicie coś tam jeść.
K: Ale nie kaczkę! Kto to oskubie?
S: Wy. Na balkonie.
Kaczki nie wzięłam. Choćby z tego powodu, co pomyślą sąsiedzi widząc fruwające po osiedlu pióra. A Smakosz? No cóż, chyba nie muszę tłumaczyć, że poczuł się urażony.
OPIS pogoni: ‘Kazik, słuchaj! Widzimy ją, ona fight, fight, fight, Smakosz pif-paf i po niej’.
Szalona rodzina ;|

Mi zostało trochę farszu, dlatego zapakowałąm go w pojemnik i zjadłam na zajęciach. Myślę, że dzieci też nie pogardziłyby takim drugim śniadaniem do szkoły.



niedziela, 7 listopada 2010

Chef at home.


Co lubię? Zapach brownies unoszący się w kuchni, kiedy wygłodniała gromada wraca do domu, malutkie rączki wpychane do obślinionej buźki, krzyk na widok butelki z mlekiem, łepek czerwony z wysiłku od podnoszenia główki, kawę o poranku pitą w towarzystwie Mary, Rikiego, Wszystkożercy i Johusia, ploteczki z Angie, mądrości Broni, rozterki przy ladzie z pączkami, wypady na polowanie naszego Smakosza (nad Smakoszami), opowieści Kristiny, spokój Hansa i kłótnie niczym te w ‘Modzie na sukces’. A kiedy muszę zostawić to wszystko na cały tydzień, chce mi się płakać.


Dzisiaj superszybkie i pyszne brownies. Ciężkie, aromatyczne i takie… DOMOWE.


Brownies (przepis z programu Chef at home)

200g gorzkiej, siekanej czekolady, 1 szklanka cukru, 200g masła (w kryzysowej sytuacji można zastąpić margaryną), ekstrakt waniliowy.
Wrzucamy wszystko do miski postawionej na garnku z gotującą się wodą, roztapiamy powoli (mieszając niezbyt często). Studzimy.
Dodajemy 4 jajka – mieszamy, wsypujemy 1,5 szklanki mąki, 2 łyżki kakao w proszku, 1 łyżeczkę proszku do pieczenia, szczyptę soli oraz opcjonalnie 1 szklankę posiekanych orzechów (pominęłam), po czym mieszamy energicznie.
Formę wykładamy papierem do pieczenia, wlewamy ciasto. Piekłam w piekarniku z termoobiegiem – 175 stopni przez ok. 25 minut.

Dzisiaj chciałabym Wam również przedstawić moją rodzinę, której perypetie poznacie zaglądając do mnie.
Smakosz – człowiek o niezwykłej sile charakteru, typ łowcy i geniusza (w jednym!). Jego sokoli wzrok i zgrabność łasiczki już nieraz przyczyniły się do wspaniałego obiadu z dzika, zająca i bażanta. Uczuciowości pozazdrości nawet Luz Maria. Ach. Po prostu ideał.
Wszystkożerca – osóbka pracowita jak mrówka. Jej podniebienie niestety przypomina wyjeżdżony tor narciarski z XIX wieku. Szukajmy jednak pozytywów. W tym domu nic się nie zmarnuje! I za to ją kochamy <3
Johuś – hmmmmmm. Jej osobowość jest nad wyraz złożona. Połączenie delikatnej Złotowłosej ze złą wiedźmą z Arielki. Wygląd świadczy o niezwykłym uduchowieniu, ale nie dajcie się nabrać! W starciu z jej językiem ostrym niczym brzytwa, zginiecie marnie.
Olitek – najmłodszy i najcudniejszy osobnik w tej chilloutowej rodzinie. Jego zasadnicze zajęcia to: ciągnięcie butli, ćlamkanie, wrzaski, wymachiwanie odnóżami, nadmierne produkowanie śliny. I jak mamy Go nie kochać? <3
Kazik - just me.

Na pierwszy odcinek zapraszam niebawem :)

piątek, 8 października 2010

Ciepłe śniadanie.

Przepis specjalnie zamieszczony na prośbę koleżanki, która nie wyobraża sobie jak to zrobić :) Takie ciepłe śniadanko zapewni dużo energii na pracowite poranki, których zresztą u mnie oststnio coraz więcej. Cukinia, pomidory z serem i świeża bagietka. Czego potrzeba więcej do szczęścia?

Cukinia z pomidorami
2 duże pomidory, 1 spora cukinia,
plastry sera żółtego - użyłam wędzony,
sól, pieprz, chili, oliwa.

Na patelni rozgrzewamy oliwę. Przysmażemy cukinię i pomidory, przekręcamy na drugą stronę. Solimy, pieprzymy, sypiemy chili, na pomidory układamy cienkie plastry sera. Śniadanie gotowe jest gdy ser się roztopi, a cukinia będzie mięciutka. Smacznego :)

niedziela, 3 października 2010

Ciasteczka.

Pierwszy raz spróbowałam ich kiedy moja siostra wróciła z wakacji z zagranicy i przywiozła te maleństwa. Od razu mi posmakowały i się zakochałam. Są  baaaardzo kruche i mają w środku pyszny krem. Mi przypomina nutellę, którą uwielbiem. To takie ciasteczka do książki i deszczowej pogody, jedne z moich ulubionych. Początkowo nigdzie nie mogłam ich znaleźć. Teraz są w Kuchniach Świata, Empiku i Auchanie. Najbardziej zyskuje Auchan ze względu na najlepszą propozycję cenową. Wybaczcie mi jakość zdjęć, ale na razie nie mogę sobie poradzić z ostrością. Cena: ok 3zł (w Auchanie). Ocena: zdecydowanie polecam.

sobota, 25 września 2010

Czekolada i Jamie.

Czy znacie lepsze połączenie? Jamie pokazał nam jak szybko i prosto można wyczarować coś pysznego i efektownego. Dzięki niemu wiele kobiet przestało bać się eksperymentów i same zaczęły tworzyć niepowtarzalne smaki. Z nowymi przepisami mam tak, że zawsze obawiam się niewypału. Jednak kiedy widzę, że ich twórcą jest Jamie, te obawy znikają. Ze wszystkich jego potraw, które robiłam, wszystkie smakowały świetnie. Ten przepis od razu wpadł mi w oko i kiedy miałam ochotę na coś baaaardzo czekolaowego pomyślałam, że będzie idealny. I jest. U mnie w domu zniknął w mig. Smacznego :)

Placek czekoladowy z wiśniami i alkoholem 
 (przepis pochodzi z miesięcznika KUCHNIA nr5-2010)

CIASTO: 2 łyżki kakao, 100g miękkiego masła,
100g drobnego cukru, 1 jajko, 100g mąki pszennej,
1,5 łyżeczki proszku do pieczenia, szczypta soli,
1/2 puszki czarnych wiśni (ja dałam z kompotu),
2 łyżki posiekanych orzechów laskowych (pominęłam)
SOS: 25g masła 150ml śmietany kremówki, 75g gorzkiej
czekolady, 2-3 łyżki brandy, rumu, amaretto lub Baileysa
(dałam rum)

Piekarnik nagrzewamy do 180st. Smarujemy masłem małe naczynie żaroodporne (śr 22-25cm).
Łączymy kakao z kilkoma łyżkami wrzątku i mieszamy na gładką masę. W drugiej misce miksujemy masło z cukrem na puszystą masę, dodajemy kakao, jajko, mąkę, proszek i sól. Mieszamy starannie, wlewamy do formy, posypujemy wiśniami i orzechami. Pieczemy ok 20min.
W czasie pieczenia przygotowujemy sos. Masło wkładamy do rondelka, wlewamy śmietanę i doprowadzamy do wrzenia. Wyłączamy palnik i wrzucamy posiekaną czekoladę. Mieszamy dobrze i czekamy jakieś 5min, aż czekolada się rozpuści. Dodajemy wybrany alkohol i mieszamy.
Aby sprawdzić czy ciasto jest gotowe, lekko potrząsamy naczyniem. Jeśli zawartość nie kołysze się za bardzo i jest dość zwarta, wyjmujemy z piekarnika. Jeśli nie, podpiekamy jeszcze parę minut.
Polewamy gotowe ciasto ciepłym sosem. Świetnie smakuje z porcją lodów waniliowych.




poniedziałek, 13 września 2010

Grzybobranie czas zacząć

To nie miała być zapiekanka pod czapeczką. Miał być calzone. Ale w ostatniej chwili przypomniała mi się zapiekanka z kurczakiem Nigelli i stwierdziłam, że fajnie byłoby odkroić taki chrrrrupiący wierzch. Z tym, że ona użyła ciasta francuskiego, a ja chciałam bardziej sycącą potrawę, dlatego zrobiłam z ciastem na pizzę. Zapach, który się unosił po wykrojeniu tego trójkąta był nieziemski. Spróbujcie :)

Bardzo sycąca zapiekanka z grzybami
CIASTO: 300g mąki, 3 łyżki oliwy z oliwek,
po pół łyżeczki soli i cukru, 21g drożdży
(Ja zrobiłam podwójną porcję ciasta)

Natrzeć oliwą ceramiczną foremkę. Zmieszać w misce  mąkę, sól, cukier i oliwę. Rozpuścić drożdże w 150ml letniej wody i wlać do miski. Wyrobić elastyczne ciasto, wyłożyć na stolnicę i podzielić na 2 części - jedna (wierzch) musi być większa. Mniejszą część rozwałkować na opruszonej mąką stolnicy (cienko, ponieważ gruba warstwa się nie dopiecze). Krawędzie ciasta muszą być wysokie i wystawać poza foremkę. Napełniamy nadzieniem, przykrywamy większą częścią ciasta w ten sposób, że zawijamy brzegi tak aby farsz nie wypłynął. W środku robimy duży okrągły otwór. Smarujemy jajkiem i sypiemy papryką (użyłam ostrej).
Piekłam w piekarniku z termoobiegiem w temp. 180st przez ok 40 min.

FARSZ: 0,5kg leśnych grzybów, 15dag salami, 2 ząbki czosnku,
1/3 szkl czerwonego wina, 15 dag sera żółtego, sól, pieprz, kminek, majeranek.

Na rozgrzaną patelnię wrzucamy paseczki salami, przysmażamy. Gdy tłuszcz się wytopi dodajemy czosnek i grzyby. Dusimy ok 10 min. Podlewamy winem i przyprawiamy. Dusimy kolejne 10 min. Musimy przestudzić farsz i dopiero chłodny wymieszać z serem i wyłożyć na ciasto. Smacznego :)

wtorek, 7 września 2010

Łosoś i coś.


Przed nami kolejny zdrowy obiad. Sama jestem zdziwiona moimi ostatnimi wyczynami w kuchni bo zazwyczaj piekę, ucieram i ubijam. A teraz same słone potrawy. Ale już niedługo... znalazłam przepis na ciasto, które chodzi za mną teraz cały czas. A że nadarza się okazja aby je upiec, to w najbliższym czasie możecie spodziewać się efektów. Ale wracając do łososia. Zazwyczaj kiedy nie mogę usnąć oglądam książki i gazety o gotowaniu. Tak było wczoraj. Przejżałam już całkiem spory stosik, kiedy natrafiłam na TEN przepis. Moje kubki smakowe od razu zaczęły działać. Rano do sklepu i w południe mieliśmy pyszny, lekki obiad. Oto on:

Łosoś z makaronem
2 ząbki czosnku, oliwa z oliwek,
opakowanie liściastego mrożonego szpinaku,
sól, pieprz, 4 filety z łasosia,
250g makaronu spaghetti, sok z połowy cytryny

Do wykonania tej potrawy użyłam garnka do gotowania na parze. Zagotowałam w nim wodę i na pierwszym pięterku ułożyłam szpinak. Na drugim - popieprzone, posolone i naoliwione filety. Gotowałam to ok 25min, ale polecam  sprawdzać żeby nie rozgotować łososia. Ugotować makaron w osolonym wrzątku. Osączyć. Szpinak doprawić pieprzem i solą. Dodać do makaronu. Następnie wcisnąć sok z połowy cytryny i wlać ok 3 łyżki oliwy. Wymieszać, dodać czosnek wyciśnięty przez praskę (lub drobniutko posiekany).
Tak przygotowany makaron podajemy z łososiem. Smacznego :)

poniedziałek, 6 września 2010

Belgid Or

Macie czasem takie dni, że jesteście zrezygnowani i przytłoczeni tym co się dzieje? Ja mam. Dzisiaj. Czasem dzieją się rzeczy, na które po prostu nie mamy wpływu, ale choć o tym wiemy, to i tak wyrzucamy sobie, że "może gdybym...". W takie dni najchętniej schowałabym się w stosie poduszek na łóżku i udawała, że mnie nie ma. Czekolada zawsze poprawia humor. Dlatego przygotowałam dla Was recenzję batonika. Nie byle jakiego. Belgijska mleczna czekolada, chrupki. Wpadł mi w ręce zupełnie przypadkowo. Papierek szeleści przyjemnie, śliczny zapach czekolady od razu obezwładnia. Wiem, że pierwszy kęs mnie nie zawiedzie.
I nie zawiódł. Pyszna czekolada rozpływa się w ustach i kojąco chrupie. Pomyśleć, że tak mała rzecz, a pomaga i cieszy. Życzę smacznego :-)
Batonik kupiłam w Bomi. Koszt - 3.99 (75g)

A dodatkowo na poprawę humoru niespodziewany wyjazd na żagle i duuużo śmiechu :-)

niedziela, 5 września 2010

Soczewica


Macie czasem ochotę na coś zdrowego? Ja bardzo rzadko. Ale właśnie dzisiaj mi się zdarzyło. Zjadłabym coś lekkiego, z samymi warzywami. W moim domu to niecodzienność. Już kiedyś robiłam to danie. Wydawało mi się trochę nudne, dlatego dodałam trochę warzyw od siebie. Każdy może oczywiście urozmaicać przepis wedle własnego gustu. Mi bardzo odpowiadał w takiej formie, w jakiej podaję go dzisiaj.

Soczewica z warzywami
2 spore marchewki, 4 ząbki czosnku (polecam więcej),
1 szkl. zielonej soczewicy, 1 szkl. chudego wywaru,
puszka pomidorów, duża cukinia, zioła prowansalskie,
mielona papryka, sól, pieprz.

Soczewicę moczymy przez noc w wodzie. Nie jest to konieczne, ale ja zawsze tak robię, ponieważ jest dzięki temu bardziej miękka. Rozgrzewamy oliwę w dużym, teflonowym rondlu. Wrzucamy drobno posiekaną lub startą marchewkę - smażymy 3 min. Dodajemy cukinię i czosnek, lekko podsmażamy przez kolejne 2 min. Mieszając wrzucamy soczewicę, wywar i przyprawy. Zagotować i dusić 20 min na wolnym ogniu pod przykryciem (mieszając od czasu do czasu).
Dodać pomidory z zalewą, przykryć szczelnie i dusić na wolnym ogniu ok. 40 minut, aż soczewica zmięknie.
Ja podałam to tylko w takiej formie, ale doskonałym dodatkiem jest pieczony kurczak i prosta sałatka z lekkim dressingiem :)

wtorek, 17 sierpnia 2010

Haagen-Dazs


Moja pierwsza reakcja kiedy zobaczyłam cenę za 500ml - "chyba oszaleli!" (prawie 22zł w Bomi). Później złożyło się tak, że spróbowałam ich u koleżanki i.... ZAKOCHAŁAM SIĘ. Lody są naprawdę pyszne. Nie chodzi tylko o smak, ale też o konsystencję. Spójrzmy jednak na to realnie. Nie wszystkich stać na to, żeby za każdym razem je kupować. Uważam jednak, że warto spróbować choć raz, bo smak pozostanie na długo. Moim zdecydowanym faworytem jest połączenie wanilii, karmelu i brownies.
Ostatnio trafiłam na odcinek Galileo, w którym mówili o jakości lodów. Okazało się, że H-D są robione z naturalnych składników i dlatego ich cena jest tak wysoka. Nie wiem czy jakość do Was przemawia, ale do mnie tym razem tak. Przyznam szczerze, że nie zawsze odróżniam produkty z wyższej półki. Tutaj jednak różnica jest spora i moim zdaniem bardzo wyczuwalna.


Z programu dowiedziałam się też, jak producenci łatwo potrafią wywieść w pole nas - konsumentów. Wiecie co wykorzystują jako zastępstwo malutkich ziarenek wanilii? Zwykłą kawę. A my nawet nie potrafimy wyczuć różnicy. Dlatego może następnym razem warto zatrzymać się przy półce i dłużej zastanowić nad wyborem. 
Opinia: zdecydowanie polecam.